poniedziałek, 15 września 2014

o alimentach na koniec

Zgodnie z zapowiedzią, ostatni dziś odcinek o alimentach. Chciałabym dwa elementy poruszyć. Najpierw będzie praktyka, a potem trochę inne aspekty. Jeżeli chodzi o praktyczne kwestie, to o alimenty można pozwać nie tylko małżonka. Jeżeli drugi rodzic dziecka nie płaci alimentów, a z Funduszu się nie należą, nie oznacza to, że trzeba się poddać. Jeżeli wiemy, że teściowie, czyli dziadkowie dziecka będą pewniejszym źródłem alimentów, można ich również pozwać. Obowiązek alimentacyjny spoczywa na rodzicach, ale jeżeli rodzic nie jest w stanie mu sprostać, wówczas jego rodzice są zobowiązani do podjęcia się obowiązku alimentacyjnego wobec małoletniego dziecka. Są tego plusy i minusy. Najpierw praktyczne, a potem od strony relacyjnej. Praktycznie, biorąc pod uwagę, że są to dziadkowie i mogą nie być już aktywni zawodowo, a emerytura nie będzie wysoko, wówczas może okazać się, że zasądzone alimenty będą niższe niż te, które uprzednio sąd zasądził od rodzica. W razie ubiegania się o Fundusz, to ostatni wyrok jest najbardziej aktualny, więc o tą kwotę będzie można się starać. Jeżeli będzie niższa niż 500zł, to trzeba się liczyć z tym, że tyle będzie przysługiwało. I druga sprawa, to są dziadkowie. Nie do końca to oni powinni płacić alimenty na wnuka, bo to jest rola rodzica, gdy już do takiej konieczności dochodzi. z drugiej strony, jeżeli rodzic sam w sobie nie czuje obowiązku, odpowiedzialności, to odpowiedzialność powinna spaść na tych, którzy go takim uczynili, a wychowanie to rola rodziców. Jeszcze inna strona jest taka, jak twierdzą niektóre kobiety, pozwanie rodziców to zjednanie sobie sprzymierzeńca. Tak, tak, nie wroga, a sprzymierzeńca. Sąd, nakładając na rodziców małżonka obowiązek płacenia alimentów, może "zachęcić" ich do tego by zmobilizowali swoje dziecko do płacenia na jego dziecko. Gdy ten zacznie płacić, można wycofać wniosek czy zrezygnować ze ścigania rodziców. Za alimenty ponosi się odpowiedzialność, tylko gdy wierzyciel to zgłosi, jeżeli nic z tym nie zrobi, to osoba niepłacąca nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Wracając, takie pozwanie rodziców, powoduje, że zachęcają oni swoje nieodpowiedzialne dziecko do płacenia, żeby zdjąć ten obowiązek z siebie. Mamy więc sprzymierzeńca, bo działa na naszą korzyść. Czy tak robić czy nie? To zostawiam Waszej ocenie. Chciałam tylko by była jasność, że takie wyjście również istnieje. Druga rzecz, wiele kobiet (ja również do tego grona należałam) ma wyrzuty sumienia pozywając małżonka, czy byłego małżonka o alimenty. Nic bardziej naiwnego. Dziecko jest? Jest. Ojciec znany? Znany. Żyje? Żyje. Dziecko też chce żyć. Żyć godnie i na poziomie. Skoro jeden rodzic może pracować na to dziecko, może się nim opiekować, może je wychowywać, to drugi rodzic również może to robić, a przynajmniej w tym pomóc. Relacja między rodzicami ma drugorzędne znaczenie. Dziecko nie jest tu niczemu winne. Jeżeli da się dogadać z małżonkiem i jest to osoba na tyle uczciwa, że nagle nie przestanie pomagać, to nie ma potrzeby ustalania alimentów drogą sądową. Jeżeli porozumienie bez interwencji sądu nie jest możliwe, to jak inaczej to załatwić? Ja miałam ogromne wyrzuty sumienia,więc zanim poszłam do sądu to prosiłam, groziłam, nic nie działało, nic nie przynosiło efektów. Nie miałam więc wyjścia i musiałam złożyć pozew. Tylko dzięki temu mam teraz wsparcie finansowe dla dziecka. Głowa do góry i do dzieła. Samodzielna mama musi dawać radę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz